Relacja część 4 - Marcin

Po przekroczeniu umownych wrót Sahary pędziliśmy co sił w kierunku Mauretanii.
Zgodnie z instrukcjami napotkanego w Tiznicie Mahometa (tego od herbaty) chcieliśmy dotrzeć do miejscowości Akfenir, gdzie miał być podobno świetny i niedrogi hotel.

W hotelu Atlas w pokojach nie było okien, pod prysznicem śmierdziało rybami (ale był prysznic!!!) za to motorki stały w pięknym garażu.
Wcześnie rano opuściliśmy Akfenir i wzdłuż oceanu jechaliśmy dalej na południe.
Od czasu do czasu kontrolowali nas policjanci i to właśnie na tym odcinku (za BuJaydur) zapłaciliśmy mandat za przekroczenie prędkości.
Zapłacić mandat na środku pustyni ... bezcenne.

Oprócz monotonnych krajobrazów były także przekąski...

W tej "knajpce" przy stacji much było tyle, że można by obdzielić niejedno wysypisko śmieci, a barman/kelner/kucharz oglądał brazylijską telenowelę. jedzenie było podłe... ale my byliśmy bardzo głodni więc daliśmy radę...

I tak od tankowania do tankowania posuwaliśmy się dalej...
Spanie znaleźliśmy już bardzo blisko granicy z Mauretanią.
Wcześnie rano wyruszyliśmy w jej kierunku.
Było jeszcze ciemno, a po pustynnej drodze biegały białe króliki... (nic alkoholowego nie spożywaliśmy)

Na granicy spędziliśmy ponad 5 godzin, wypełniając druczki, stojąc w kolejkach itp...

W międzyczasie ja poznawałem faunę

Ewelinka medytowała

Seweryn spał między motorami

A typy spod ciemnej gwiazdy załatwiały jakieś szemrane interesy

Po przejechaniu pola minowego między Marokiem a Mauretanią (obyło się bez głośnego BUM) dotarliśmy do "terminalu" Mauretańskiego

Tu po stosownych uprzejmościach i zostawieniu odrobiny gotówki ruszyliśmy dalej.

Dopadła nas burza piaskowa, tak mocna, że zdarło sporo lakieru z motorów.
A od tych sympatycznych panów kupiliśmy paliwo wyciągnięte w bańkach z jakiejś komórki.

Spokojnie, acz z determinacją godną lepszej sprawy walczyliśmy z burzą, kontrolowani przez mauretańskich żandarmów

Aż zabrakło nam paliwa... jakieś 90 kilometrów przed Nouakchott.

Udało się jednak zorganizować parę literków i dotarliśmy do stolicy.


CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz